Efekt latte - czym on jest? I co ma wspólnego pewien serial z lat 90 z kawą i oszczędzaniem? Przekonaj się i sprawdź, jak możesz w prosty sposób zacząć oszczędzać na codziennych wydatkach. I to takich, których najmniej się możesz spodziewać.
Efekt latte. Czym on jest? Zanim do niego przejdę chciałbym przytoczyć pewną anegdotę. Słyszałem ją do tej pory w różnych formach. Była opowiadana przez stand - uperów na scenie jako dobry żart na otwarcie. Widziałem ją w różnych filmach motywacyjnych na YouTube. Nawet swego czasu nieumyślnie sam wziąłem w czymś bardzo podobnym udział 😉 O czym teraz mówię? Zaraz się przekonasz 🙂
Efekt latte i pewna anegdota
Stoi sobie dwóch kolegów obok siebie. Jeden z nich pali papierosa a drugi mu się badawczo przygląda. W pewnej chwili ten drugi zadaje osobliwe pytanie temu pierwszemu.
- A długo już tak palisz?? - pyta niepalący.
- No będzie już trochę czasu - odpowiada mu pierwszy.
- A ile tak dziennie palisz?? - dopytuje się drugi.
- Tak jedną czasem dwie paczki - niewzruszenie odpowiada pierwszy, zaciągając się ostentacyjnie dymem z papierosa.
- A ile kosztuje teraz paczka papierosów? - zadaje kolejne pytanie się niepalący.
- Te, co teraz palę to kosztują około 15 złotych - odpowiada pierwszy.
- To czekaj. Skoro mówisz, że palisz około jednej paczki dziennie i ta paczka kosztuje 15 złotych, a rok ma 365 dni, to wychodzi na to, że … - drugi szybko wyciąga swojego sfatygowanego smartfona z kieszeni, aby to policzyć - w rok przepalasz 5475 złotych. Stary!!! Za taką kasę miałbyś super ekstra nowy telefon. I to z najwyższej półki. Nie szkoda Ci tak tych pieniędzy!? - wręcz wykrzykuje to niepalący
- Wiesz co - patrzy się na swojego rozmówcę palacz - Ty przecież nie palisz prawda?
- No nie palę - odpowiada z dumą drugi kolega, chowając swój wysłużony telefon.
- To gdzie jest teraz Twój nowy super smartfon 😉
I teraz pytanie do Was drodzy czytelnicy. Czemu niepalący nie posiada nowego smartphone pomimo faktu, że nie ma tak kosztownego nałogu jak palacz? Już śpieszę z odpowiedzią 🙂
Ponieważ codziennie samemu też wydaje jakieś niewielkie kwoty w trakcie swoich zakupów. Takie, których nie zauważa w swoich wydatkach, a w rocznym rozrachunku kosztują go tyle samo co nowy telefon.
To jest właśnie efekt latte
To o czym właśnie wspomniałem - czyli o tych drobnych/dużych wydatkach - nosi miano “Efektu Latte”. Brzmi pysznie nieprawdaż 😉 Tak, nie przesłyszałeś się. Jest to dokładnie taka sama nazwa, jaką ma ta kawa z mlekiem i pianką podawana w wielu kawiarniach na całym świecie. Wiecie, ta z tymi wesołymi rysuneczkami robionymi na jej powierzchni 😉
Wracając jednak do samego efektu latte.
Najprawdopodobniej został on powołany do życia przez Davida Bacha na podstawie jego obserwacji. Co więc takiego ciekawego on zaobserwował, że wysnuł taki pyszny efekt?
Efekt latte odkryto na spacerze
Według jednej z historii nasz amerykański specjalista codziennie rano przechodził obok jednej i tej samej kawiarni. Codziennie również widział w niej te same twarze chcące kupić kubek gorącej kawy.
W trakcie trwania jednego z takich spacerów zatrzymał się przed głównym oknem witryny i zdał sobie sprawę z jednej rzeczy.
Skoro przechodzi koło tego lokalu codziennie i codziennie o tej samej porze widzi te same osoby, chcące kupić kawę to ile one muszą na nią wydawać pieniędzy?
Co tu dużo mówić - postanowił to sprawdzić 🙂
W prostych wyliczeniach wyszło mu, że jeśli jedna osoba codziennie będzie zamawiała jedną kawę (dla ułatwienia naszych obliczeń niech ona kosztuje 10 złotych) i będzie ją piła tylko w dni robocze, których jest w miesiącu średnio 20, to da to wynik 200 złotych wydanych na kawę w miesiącu.
Patrząc na to z perspektywy rocznej, jest to niebagatelna kwota 2400 złotych. A to już jest spora ilość pieniędzy, jakie tak naprawdę wydaje się na napój, który można samemu i z powodzeniem wykonać w domu.
I tak wiem, że liczę teraz w złotówkach, a nasz specjalista liczył to w dolarach. Wiem też, że ta kawa mogła kosztować więcej lub mniej. Ba, nawet, że cała ta historia może być ładnie marketingowo zapakowanym gadaniem 😉 Niemniej, sama matematyka jest wspólna dla wszystkich walut i kontynentów 😉
Po za tym liczy się przede wszystkim przedstawienie idei stojącej za liczbami i wniosku, na który wpadł nasz amerykański spec.
Na efekt latte nie zwracamy uwagi
Tak naprawdę nie jest ważne to czy ta historia jest prawdziwa, czy też nie. Pokazuje ona w świetny sposób coś, z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy.
To, że codziennie wydajemy relatywnie małe kwoty, których nie zauważamy na rzeczy, które nie zawsze są nam potrzebne. Do których w dużej mierze się przyzwyczailiśmy i nie zwracamy na nie większej uwagi, bo stały się częścią nas.
Tak jak w przypadku kawy kupowanej przez osoby w kawiarni w trakcie np.: drogi do pracy. Podejrzewam, że nigdy nie zastanawiały się, ile ten gorący napój je kosztuje. Po prostu był to zwykły codzienny wydatek. Jak kupno bułki na śniadanie lub ciastka na deser.
Zaciekawiony wpisem? Jeśli tak to dołącz do mojego newslettera, aby zawsze być z nimi na bieżąco 🙂 Zaczekaj to jeszcze nie wszystko - dodatkowo otrzymasz DARMOWEGO e-booka pomagającego oszczędzać pieniądze 🙂
Przy efekcie latte małe zamienia się w wielkie
Niestety takie małe kwoty wydawane codziennie sumują się i dają w każdym miesiącu i roku naprawdę pokaźne wydatki.
Już nie mówię tylko o kawie lub papierosach z anegdoty na początku. Bo to są takie łatwe do zidentyfikowania koszty.
Mogą to być kompulsywne zakupy słodyczy po wejściu do sklepu.
Coś o tym wiem, bo miałem taki okres w życiu, że po powrocie z pracy zawsze zjadałem jedną tabliczkę czekolady 😉
Dotyczy to też kupowanie gotowych kanapek w sklepach lub na stacjach benzynowych, bo jest nam po drodze. Nawet przejazd samochodem do pobliskiego supermarketu chcąc skorzystać z nadarzającej się promocji 😉
Nie odczuwamy takich kosztów, bo są one dla nas relatywnie małe. Za to umiejętnie je znajdując i ograniczając, można w krótkim czasie zaoszczędzić sporą ilość gotówki.
Efekt latte a nasz dyskomfort
Wiadomo, że nad większymi wydatkami zastanawiamy się zdecydowanie dłużej niż nad tymi mniejszymi.
Zakup kosztownych mebli, wymiana sprzętu RTV/AGD czy przeprowadzka do nowego mieszkania wiążą się z pewnym wewnętrznym przeżyciem. Poza tym kwota sięgająca głęboko do naszej kieszeni powoduje u nas stanowczy dyskomfort i naturalnie staramy się go zwalczyć.
Wydać na meble do kuchni 10 000 złotych to żadna sztuka. Sztuką za to jest znaleźć takie same meble za połowę tej kwoty i w takim samym standardzie wykonania.
To w nas odpala potrzebę poszukiwania lepszego rozwiązania i powoduje, że zanim dokonamy zakupu 3 albo i 4 razy obejrzymy każdą złotówkę. Naturalnie przekłada się to na to, że przemyślimy zakup kilka razy, aby nie wydać naszych ciężko zarobionych pieniędzy na byle co.
Całkowicie inaczej ma się to do wielokrotnie mniejszych codziennych zakupów.
Dlaczego tak się dzieje?
Z prostej przyczyny i wspomniałem o niej nieco wyżej. Małych wydatków tak mocno nie analizujemy. Po prostu nam się one trafiają. Im częściej będą się one nam trafiać, tym będziemy rzadziej na nie zwracać uwagę.
Od takiego podejścia dzieli nas tylko krok, aby stało się to naszą rutyną. Swego rodzaju rytuałem. Jak w przypadku kupowania kawy w drodze do pracy 😉
A jak wiemy, na rutynę człowiek już nie zwraca uwagi, bo stało się to jego częścią.
Może dość mocno to uprościłem, ale niestety tak się dzieje i tylko od nas zależy, jak sobie z tym poradzimy.
Jak zidentyfikować efekt latte u siebie?
W jaki sposób można zidentyfikować efekt latte u siebie? Są dwie drogi ku temu. Obie - według mnie - dość łatwe, ale wymagające nieco zachodu.
Zacznij prowadzić budżet domowy
Pierwszą z nich jest naturalnie prowadzenie budżetu domowego 😉 Wiedząc gdzie i jak przepływają nasze pieniądze, o wiele łatwiej będzie nam zidentyfikować drobne przecieki w naszym budżecie.
Podejrzewam również, że ci, którzy go prowadzą, już znaleźli takie wydatki i je skutecznie wyeliminowali. Ewentualnie wystarczająco mocno ograniczyli.
Jeśli jeszcze tego nie zrobili to na pewno z czasem sami je znajdą. Jest to naturalna kolej rzeczy wynikająca z sumiennej pracy nad własnymi finansami.
A jeśli nie chce prowadzić budżetu? Na to też jest sposób 🙂 Chociaż według mnie wymaga on zdecydowanie więcej gimnastyki.
Wystarczy wziąć kartkę, długopis i przejrzeć swoje zakupy z ostatniego tygodnia. Co w tym czasie kupiliśmy, i która pozycja powtarza się w niej najczęściej.
W taki sposób dość szybko możemy zidentyfikować taki mały wydatek, który ponosimy 😉
Zacznij się obserwować
Jeśli nie mamy żadnych paragonów, to musimy zabawić się w obserwatora nas samych. Skupić się w trakcie tych obserwacji przede wszystkim na tym, na co wydajemy pieniądze.
Nie ważne czy to zakupy do domu, czy do pracy. Ważne jest, aby zaobserwować przepływ pieniądza. Jak on się prezentuje.
Dzięki temu dość szybko jesteśmy w stanie znaleźć przynajmniej kilka takich sprawunków, które robimy od niechcenia. I jednocześnie nie myślenia, że tak to ujmę 😉 Już nie wspomnę o tej paczce papierosów.
Może to być tak naprawdę wszystko, co kupujemy z pewną powtarzalnością. Wchodzisz do sklepu i automatycznie kupujesz czekoladę lub wybierasz ciastko z kremem? To już wiesz, o czym mówię i nad czym należy popracować.
Co zrobić z naszym efektem latte?
Jak już mamy zidentyfikowane te małe lub duże powtarzające się wydatki warto je sobie przeanalizować. Najlepiej wypisać je na kartce papieru.
Tak może to być dokładnie ta sama kartka co wyżej.
Czemu tak?
Bo mając te wydatki przed oczami, widzimy namacalne dowody naszych małych finansowych przewinień 😉 Może trochę wyolbrzymiam, ale będzie nam łatwiej zrobić to, o czym zaraz napiszę.
Wyeliminuj oczywiste koszty
W zależności co sobie wypisaliśmy, zastanówmy się, z czego ot, tak możemy zrezygnować. Według mnie jest to dość ważne i warto wziąć to w pierwszej kolejności pod uwagę. Wyeliminować te wydatki, które są powtarzalne oraz są nam do życia całkowicie niepotrzebne.
Ba, ich pozbycie się z naszego otoczenia może pozytywnie na nas wpłynąć.
Tak mówię tu w szczególności o papierosach.
Nie tylko będzie to ekstra gotówka zasilająca nasz budżet domowy (co do tego zaraz wrócę), ale i - przede wszystkim - profit związany np. z naszym zdrowiem.
Takie wydatki powinno się eliminować w pierwszej kolejności i bez większego żalu.
Wprowadź ograniczenia
Po wyeliminowaniu tych najbardziej oczywistych kosztów przejdźmy dalej i zidentyfikujemy te mniej oczywiste. Takie, z których również możemy zrezygnować. Ewentualnie mocno je ograniczyć.
Coś na zasadzie pertraktacji z samym sobą i serii pytań i odpowiedzi.
Skoro jem codziennie bułę z pobliskiego sklepu i muszę na nią wydać 5-10 złotych to czy mogę na niej coś zaoszczędzić?
W sumie to mógłbym kupić samemu taką samą bułkę w piekarni i przygotować sobie drugie śniadanie do pracy w domu. Wyniesie mnie to około 3 złote, a będę ją miał, zawsze przygotowaną tak jak lubię. Dodatkowo zostanie mi w kieszeni coś ekstra.
To samo dotyczy tej kawy z kawiarni w drodze do pracy.
Można kupić kubek termiczny i robić swoją ulubioną kawę przed wyjściem z domu. Zwłaszcza że jest coraz większy dostęp do różnych jej odmian. Poszukiwanie swojej nowej mieszanki może sprawić wiele radości a z czasem stać się nawet nowym hobby 😉
Myślę, że wiecie, o czym mówię i do czego zmierzam 🙂
Przemyśl swoje przyjemności
Ostatnia grupa, która może się wyłonić na naszej kartce z “finansowymi przewinieniami” to grupa tych ostatnich i najmniej chętnie eliminowanych wydatków, które ponosimy cyklicznie. Podejrzewam, że w tym miejscu znajdują się już raczej same przyjemności, których nie chcemy odpuszczać. Bo jak to tak. Tylko oszczędzać i oszczędzać bez przyjemności w życiu?
No właśnie nie 😉
Na te przyjemności też jest pora i też jest czas. Ważne jest to, aby umiejętnie podejść do podejmowania decyzji związanych z ich spełnianiem.
Lubisz czytać książki?
To przemyśl czy nie możesz ich wypożyczać w bibliotece lub kupować taniej w wersji elektronicznej. Ewentualnie czy jesteś w stanie poczekać do jakiejś większej wyprzedaży 🙂
Ja tak mam np.: z grami na PC. Uwielbiam grać i traktuje to jako hobby od wczesnych lat młodzieńczych, ale mocno się zastanowię czy na interesujący mnie tytuł wydam w dniu premiery te kilkadziesiąt, czy kilkaset złotych. Czasem wolę poczekać do przeceny czy jakiejś większej wyprzedaży, nie odmawiając sobie przyjemności z posiadania danego tytułu 😉
Traktuj swój efekt latte bez żalu
Można takie swobodne myślenie zastosować do wielu zakupów znajdujących się na naszej liście. W zasadzie nie tylko na niej. Najważniejsze jest według mnie to, aby przemyśleć bez żalu i jakiegoś wielkiego nacisku na samego siebie decyzje o rezygnacji lub ograniczeniu czegoś.
Jesteśmy przecież ludźmi nie cyborgami.
Mamy ochotę na kawę w kawiarni lub nie zrobiliśmy sobie śniadania do pracy?
To kupmy je.
Raz na jakiś czas można, a nawet trzeba sobie pozwolić na taką drobną chwilę zapomnienia.
Na takie właśnie okazje świetnie może się sprawdzić osobna rubryka w budżecie domowym. Wystarczy ją co miesiąc zasilać jakąś niewielką kwotą do wydania właśnie na takie drobne przyjemności. Tak po prostu, żeby nie zwariować.
Pieniądze z efektu latte - co z nimi zrobić?
Dobra jak już mamy zidentyfikowane wszystkie te nasze małe i duże wydatki to warto pomyśleć co zrobić z całą tą górą kasy, jaka nam z tego zostanie 🙂 A może się to okazać, całkiem sporą kwotą, nawet w okresie jednego miesiąca jak się do tego mocno przyłożymy i będziemy chcieli mądrze uzupełnić nasz budżet domowy.
Wybierz odpowiedni cel
Obierzmy sobie jakiś konkretny cel finansowy, który za pomocą tych małych kwot będziemy chcieli osiągnąć.
Spłata zadłużenia w banku, budowa poduszki finansowej, wyjazd na wakacje, nowy telefon itd.
Nie ma większego znaczenia, jaki obierzemy cel - chociaż osobiście te dwa pierwsze przykłady starałbym się spełnić jako pierwsze 😉 Ważne jest to, aby go sobie obrać.
Dlaczego?
Dlatego, że jeśli od razu nie wybierzemy sobie “nagrody” jaką zdobędziemy za te pieniądze, to najprawdopodobniej wydamy je prędzej czy później.
Zazwyczaj prędzej, bo będziemy mieli poczucie, że nam się to należy. W końcu zaoszczędziliśmy prawda?
Coś jak “zjem sobie pączka, bo zacząłem się odchudzać” 😉
Dodatkowo wydamy je w jeszcze większej ilości, niż mieliśmy to w zwyczaju. A to nie tędy droga prowadzi.
Od razu zleć przelew
I od razu taka uwaga. To, co zaoszczędzimy na tych wszystkich małych wydatkach, od razu starajmy się przelać na konto oszczędnościowe lub lokatę bankową. Przesunąć te małe kwoty w miejsce poza naszym bezpośrednim zasięgiem, aby nam się te pieniążki nie marnowały na koncie osobistym.
Zaprzęgnijmy je do pracy na naszą korzyść.
W końcu mamy wobec nich plany i chcielibyśmy, aby się one jak najszybciej spełniły.
Biorę pod uwagę fakt, że codzienne przelewanie tych kilkunastu złotych z jednego konta na drugie może być męczące.
Dobrym rozwiązaniem tego problemu jest jednorazowy przelew pełnej kwoty. O ile już ją zidentyfikowaliśmy i wiemy, że jesteśmy w stanie się bez tego obyć.
Podpisz umowę z samym sobą
Przyda nam się również odrobina żelaznej konsekwencji w tym wszystkim. Trochę jak podpisanie umowy z samym sobą.
Można stanąć przed lustrem i powiedzieć na głos: Ja niżej podpisany oficjalnie rezygnuje z kupowania gotowych i drogich bułek od Pana kanapki. Od teraz będę przygotowywał sobie drugie śniadanie do pracy sam w domu. Będzie ono zdrowsze, smaczniejsze i tańsze. Zaoszczędzę na tych kanapkach tyle i tyle a za odłożone pieniądze kupie sobie ... (wstaw dowolne coś 😉 ).
I cyk - umowa z samym sobą została zawarta. Niekoniecznie musi ona dotyczyć gotowych kanapek. Niech to będzie inny wydatek, jaki chcesz ograniczyć i jednocześnie nagroda, którą chcesz dzięki temu zdobyć 🙂
Psst. Jak chcesz, mieć taką umowę w bardziej namacalnej formie to napisz mi ją na maila. Będzie wszystko zapisane czarno na białym i teraz już nie wymigasz się przed wypełnieniem wszystkich jej zapisów 🙂 Po za tym, przypomnę Ci się po miesiącu i zapytam jak Ci idzie 😉
Namacalne dowody efektu latte
Ok. Możesz mieć mały kłopot z tym, aby wyliczyć sobie, ile tak naprawdę oszczędzisz, nie kupując sobie kawy w kawiarni, paczki papierosów na stacji benzynowej lub gotowej bułki w sklepie.
Aby Ci to ułatwić, postanowiłem przygotować prosty arkusz kalkulacyjny, który wystarczy wypełnić odpowiednimi kwotami 🙂
Potraktuj go jako swego rodzaju zachętę do tego, aby przemyśleć swoje wydatki i zobaczyć ile w ciągu roku byłbyś w stanie odłożyć, rezygnując przynajmniej z jednej rzeczy, jaką tam wpiszesz.
Myślę, że warto, bo możesz być pozytywnie zaskoczony, a i da Ci to motywację do wzięcia się za to 🙂
Efekt latte i serial "Przyjaciele"
Zbliżamy się do końca materiału o efekcie latte, a jeszcze nic nie wspomniałem na temat tego serialu z zajawki wpisu. Ok, już się poprawiam 🙂
Część z Was pewnie kojarzy taki serial jak “Przyjaciele”. Tym, którzy o nim nic nie słyszeli, powiem tylko tyle, że jest to szalenie popularny serial komediowy z lat 90 poprzedniego wieku 🙂
Tak szalenie popularny, że do tej pory puszczany w różnych telewizjach na całym świecie, a i platforma streamingowa Netflix ma go w swojej ofercie.
Nawet teraz wpisując frazę "Przyjaciele" w wyszukiwarkę można znaleźć program TV, w którym są nadawani. Więcej dla ciekawskich w Wikipedii - klik 🙂
Na potrzeby wpisu dodam, że cała historia zbudowana jest na perypetiach szóstki młodych mieszkańców Nowego Jorku spotykających się na co dzień w kawiarni gdzieś na Manhattanie.
Delikatnie rzecz ujmując, spłyciłem całą fabułę do najważniejszego elementu dla wpisu, ale nie mniej zapraszam wszystkich do obejrzenia tego kultowego serialu. Żarty do tej pory śmieszą a niektóre ze scen na zawsze zapisały się na kartach historii kinematografii 🙂
Wracając jednak do kawiarni i naszych przyjaciół.
Nic nie byłoby dziwnego w tym, że nasi bohaterowie siedzą w kawiarni gdyby nie fakt tego, że ta kawiarnia mieści się dokładnie w tym samym budynku, w którym nasi milusińscy mieszkają. I tak dobrze łączycie fakty.
Codziennie spotykają się w kawiarni na kawę i codziennie przesiadują w mieszkaniach Moniki i Chandlera (dwójki głównych bohaterów).
Wiedząc już, czym jest efekt latte, z czystej ciekawości pozwoliłem sobie sprawdzić, ile na tą kawę wydali przez 10 sezonów trwania serialu. A dokładniej rzecz ujmując przez 236 odcinków 🙂 I tak naprawdę - ile mogliby dzięki temu zaoszczędzić, przygotowując ją sobie w domu 😉
Najlepsze jest to, że nie tylko ja wpadłem na taki pomysł i w sieci znalazłem całkiem niezłe opracowanie tego tematu 🙂
Efekt latte prawdziwego kawosza
Według naszego źródła - klik - poszczególni bohaterowie naszego serialu wypili w ciągu 10 sezonów w sumie aż 1154 kubków kawy. Średnio daje to 193 kubki kawy na bohatera. Według wykresu, jaki jest zawarty w źródle, najwięcej kawy wypiła Phoebe - 227 a najmniej Rachel - 138.
Skupie się tylko na samej kawie oraz napiwkach, które nasi milusińscy zostawiali.
Jeden kubek kawy w naszej serialowej kawiarni kosztował około 1,5$ a napiwek, jaki zazwyczaj zostawiali to 20% kwoty rachunku. W zależności od ilości wypitego gorącego napoju wydatki w tym miejscu wynosiły pomiędzy 408,10$ dla Phoebe i 248,40$ dla Rachel. W sumie wszyscy bohaterowie wydali około 2077,20$ na kawę, a wyciągając z tego średnią, to jest to kwota około 346,20$ na głowę 😉
Autor tego porównania zastrzega, że przyjął założenie, że zawsze w kubkach mają kawę, oraz że bardzo rzadko im się zdarzało pić kawę gdzieś indziej niż w kawiarni.
Wróćmy jednak do wyniku, jaki otrzymaliśmy.
Można przyjąć, że powyższa kwota jest tą, jaką mogliby oni oszczędzić, pijąc tą kawę wspólnie w domu.
No wiadomo, że ponieśliby dodatkowe koszty jej zakupu, eksploatacji ekspresu oraz koszty związane z jej przygotowaniem. W związku z tym ostateczna oszczędność z tego wynikająca byłaby na pewno mniejsza.
Pomimo tego fajnie wiedzieć jak działa efekt latte w praktyce. Kto wie może to właśnie tę kawiarnię mijał codziennie David Bach 😉
A co jest Twoim “Efektem Latte”? 😉 Daj o nim znać w komentarzu 😉
Pozdrawiam.
Linki do powiązanych artykułów
- Budżet domowy – gdzie i dokąd płyną Twoje pieniądze
- Jak zostać prawdziwym łowcą promocji?
- Historia pierwszych oszczędności
- Jak mądrze uzupełnić budżet domowy
- Długi - jak sobie z nimi radzić
- Krok 1 - budowa poduszki finansowej
- A czy widziałeś kiedyś Budapeszt?
- Jak zaplanować tanie wakacje?
- Finansowe podsumowanie roku czyli jak zamknąć rok w finansach osobistych
Cześć! Mam na imię Jakub, ale wolę jak się mówi do mnie Kuba. Na co dzień pracuje na etacie (niezwiązanym z tematyką bloga), ale za to w nocy, gdy nikt nie patrzy - walczę ze złymi nawykami finansowymi oraz zmęczeniem, bo kto ma małe dziecko, ten wie, jakie to stawia przed nim wyzwania 😉 Dzięki temu nietypowemu hobby (mowa o finansach oczywiście 😉 ) zostałem bohaterem w naszym domu. Zresztą jak wiadomo - nie każdy heros musi nosić pelerynę 😉 Czytaj dalej
Mogą Cię zainteresować
Zostaw komentarz Cancel Comment
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Komentarze
Plastika.pl
27 marca 2019 at 17:27
Pierwszy raz spotykam się z takim nazewnictwem 🙂 Wydaje się, że wyznaczenie sobie celu to bardzo dobra metoda 🙂
Jakub Skrobacz
27 marca 2019 at 21:08
Bardzo ważne jest wyznaczenie sobie celu, który chcemy osiągnąć 🙂 Bez tego szybko możemy stracić chęć do budowy swoich oszczędności a to nigdy nie wróży nic dobrego.