Kilka dni na wyspach zjednoczonego królestwa

Widok na zabudowę miejską Manchester

Planując jakikolwiek wyjazd warto się do niego odpowiednio przygotować. Dobry i przemyślany plan jest czasami na wagę złota. O marzeniach, wspomnieniach i mile spędzonych chwilach czyli zagraniczne odwiedziny u rodziny.

 

Stare porzekadło mówi, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Nie do końca mogę się z tym zgodzić. Bez wychodzenia z tych przysłowiowych czterech ścian omija nas tak wiele wspaniałych rzeczy. Śledząc mojego Instagrama, mogłeś zwrócić uwagę na to, że pojawiły się tam treści zdecydowanie odbiegające od tego co prezentowałem na nim do tej pory.

Te zdjęcia, które się tam pojawiały związane były z niedawnym zagranicznym wyjazdem jaki wraz z żoną mieliśmy przyjemność odbyć. Czym jednak byłby blog - mówiący o finansach osobistych - bez choćby małej wzmianki o odpowiednich przygotowaniach z tym związanych. Zwłaszcza jeśli nie chcesz na taki wypad przeznaczyć małej fortuny. Mogę Ci również powiedzieć jedno - kilka rzeczy tutaj zawartych może Ci się kiedyś przydać 😉

Cel podróży

Jak w każdej wyprawie najważniejszy jest cel podróży. Naszym nie do końca był odpoczynek w takim dosłownym tego słowa znaczeniu. Sam wyjazd wiązał się z odwiedzinami mojej siostry oraz jej męża na angielskiej ziemi. Oprócz tego jestem ojcem chrzestnym ich córeczki, a że maluszek urodził się w listopadzie postanowiliśmy, że to właśnie ten okres będzie najlepszy aby odbyć naszą podróż na wyspy.

Przede wszystkim chcieliśmy wraz małżonką uczestniczyć w pierwszych urodzinach mojej siostrzenicy. Po za tym już od pewnego czasu byliśmy zapraszani przez jej rodziców do odwiedzin. Zawsze jednak coś nam wypadało i nasze plany wielokrotnie się zmieniały.  

Z racji tego wszystkiego o czym teraz wspomniałem byliśmy podwójnie zobowiązani do stawiennictwa u mojej siostry 😉 Wymagało to od nas odrobiny “gimnastyki”, ale ostatecznie wszystko nam się udało całkiem nieźle ogarnąć. Jednak zanim do tego doszło potrzebny był odpowiedni plan 🙂


Znajdź mnie w social mediach


Plan

Najlepszy plan to taki, który jest najprostszy do wykonania 😉 W naszym przypadku sprowadziło się to do wypunktowania kilku “kroków” jakie musimy zrealizować aby wszystko potoczyło się po naszej myśli. Oczywiście nie mogło być tak, żebym nie przesadził z ich ilością 😉 Jednak dzięki mojej wspaniałej małżonce ograniczyły się one do kilku najważniejszych punktów, które musieliśmy spełnić.

Skupiliśmy się na samym wyjeździe i stworzyliśmy odpowiedni zarys jego realizacji. Nie chodzi tutaj o jakieś wielkie manewry. Przede wszystkim zależało nam na odpowiednim przygotowaniu się do niego.

Trudności

Oboje z żoną na co dzień pracujemy na etatach. To już samo w sobie jest swego rodzaju trudnością, którą musieliśmy pokonać. Dodatkowo - sam wyjazd planowo miał odbyć się w okresie gdzie można było spokojnie sobie przedłużyć weekend. To powodowało, że jeszcze więcej osób chce w tym samym czasie wziąć kilka dni wolnego. Na sam koniec dochodzą oczywiście sprawy związane z zakupem biletów lotniczych oraz odpowiednim przygotowaniem zaplecza finansowego na taki wyjazd.

To wszystko wymagało odrobiny pomyślunku z naszej strony. Uważam jednak, że zaplanowanie i wdrożenie całego planu wyszło nam wręcz perfekcyjnie 😉

Sprawy finansowe

Od kilkunastu miesięcy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że na pewno wybierzemy się do mojej siostry i szwagra. Jedynie musieliśmy dobrać odpowiedni termin do takiego wyjazdu. Z tego też powodu już od jakiegoś czasu w naszym budżecie domowym była odpowiednia pozycja, którą skrupulatnie uzupełniliśmy co miesiąc wraz z żoną.

Wielokrotnie już wspominałem - nie tylko na łamach bloga - że odkładając sumiennie mniejsze kwoty w pewnym przedziale czasu może uzbierać się całkiem niezła pula pieniędzy. Dzięki temu zagraniu w dniu, w którym ostatecznie podjęliśmy decyzje o wyjeździe czekała na nas odpowiednia kwota, która pozwoliła pokryć w 100% nasze wydatki związane z wyjazdem.


Zaciekawiony wpisem? Jeśli tak to dołącz do mojego newslettera, aby zawsze być z nimi na bieżąco 🙂 Zaczekaj to jeszcze nie wszystko - dodatkowo otrzymasz DARMOWEGO e-booka pomagającego oszczędzać pieniądze 🙂


Kieszonkowe

Jak na każdy wyjazd trzeba zabrać ze sobą jeszcze trochę kieszonkowego. Wiadomo - jakieś drobne zakupy, obiad na mieście ewentualnie opłata za wejściówki. Czyli takie standardowe wydatki jakie ponosi się przy wyjeździe turystycznym.

Jednak - co mnie zawsze denerwowało - po takich wyjazdach zostawała mi zawsze masa monet w kieszeni, których nikt nigdzie nie chciał mi przyjąć. Najzwyczajniej w świecie lądowały one później w szufladzie oczekując lepszych czasów. Z tego też powodu postanowiłem coś z tym fantem zrobić i rozwikłać ten problem jeszcze przed samym wylotem.

Świetnym rozwiązaniem tego problemu okazała się dla nas karta wielowalutowa Revolut (link afiliacyjny). Na potrzeby tego tekstu wspomnę o niej jedynie w kilku zdaniach. Pełny artykuł na jej temat jest dostępny pod tym linkiem - klik 🙂

W momencie jej zakładania najważniejsze dla nas było to, że bez problemu mogliśmy płacić nią w sklepach i restauracjach oraz wypłacać pieniądze z bankomatu. Zawsze staram się mieć dostęp do jakiejś gotówki w razie awarii terminalu lub braku prądu. Tak z czystego pragmatyzmu 😉

Nie wymagało to również posiadania kolejnego osobnego konta walutowego - na wyspach obowiązują przecież funty a nie euro. No może nie do końca, bo konto jako takie musiało zostać otwarte, aby to na nim przechowywać nasze środki. Z racji tego, że jest to karta wielowalutowa nie było problemu z posiadaniem wielu walut przypisanych do nas 🙂

Dodatkowo - koszty przewalutowania były zdecydowanie niższe niż przy wykorzystaniu standardowej karty walutowej jaką posiadam. Mniej więcej około 3 groszy na korzyść karty Revolut. Nie jest to może majątek, ale zawsze jakaś drobna oszczędność.

Po za tym jest to karta typu pre-paid. Czyli taka, z której aby móc skorzystać trzeba ją najpierw doładować. Działa to dokładnie tak samo jak w telefonie na “kartę”. Świetnie się to sprawdza jeśli lubisz mieć kontrolę nad wydatkami. Przelewasz na nią jedynie tyle ile chcesz wydać i operujesz tą właśnie kwotą 🙂

Zgranie terminów

Nadszedł więc czas na ostateczne zgranie terminów. Jak wspomniałem wcześniej sam wyjazd miał się odbyć w “gorącym” okresie końcówki października i początku listopada. Mogło to spowodować pewne perturbacje. Musieliśmy zgrać jednocześnie nasze urlopy, obowiązki zawodowe oraz zakup biletów ze sporym wyprzedzeniem w czasie.

Co ważne - bilety były dla nas priorytetem bo to właśnie na nich można było w tym momencie najwięcej zaoszczędzić. Kolejną rzeczą na, której nam zależało był lot odbywający się bez przesiadek, z lotniska niekoniecznie położonego na drugim końcu Polski.

Z racji tego, że to blog o finansach osobistych to głupio by wyszło aby zapłacić za bilety jak za zboże 😉 Udało nam się jednak wszystko zgrabnie połączyć i to z całkiem niezłym wyprzedzeniem bo praktycznie półrocznym.

Zakup biletów

Do zakupu biletów lotniczych wykorzystałem stronę Skyscanner. Za jej pośrednictwem można w praktycznie dowolnym przedziale czasu wyszukać w sieci najtańsze dostępne połączenia dla wybranego przez nas kierunku. Bardzo ważnym, jest jednak aby dokonywać takich zakupów z dużym wyprzedzeniem. Daje to nam możliwość ograniczenia kosztów podróży do praktycznie minimum 😉 Może się to przydać nie tylko do odwiedzenia najbliższych, ale i do spędzenia tanio wakacji w jakichś egzotycznych miejscach.

Dla kogoś może się to wydać śmieszne, ale porównując cenę biletu jaką mogliśmy zapłacić kupując go w ostatniej chwili do tego kupionego z półrocznym wyprzedzeniem to udało nam się mocno zaoszczędzić. Nabywając je wcześniej, za dwie osoby dorosłe (bez przesiadek) na trasie “do i z powrotem” zapłaciliśmy niecałe 400 złotych. Czyli deal jak się patrzy choć zdaje sobie sprawę, że można było je kupić jeszcze taniej. Tutaj przykładem jest przyjaciółka mojej żony, która w okresie wigilii zeszłego roku zakupiła swoim rodzicom bilety do Londynu za całe 39 złotych. Prawdziwa szczęściara 😉

Niemiła niespodzianka

Niestety nie obyło się bez przykrej niespodzianki już na lotnisku docelowym. Przy odbiorze bagażu okazało się, że walizka mojej żony została mocno uszkodzona. Sytuacja zalicza się do takich, które na co dzień się nie przytrafiają. Coś jak opóźniony lot samolotem - nie można tego po prostu przewidzieć.

Dla Was taka rada na przyszłość 🙂 W takiej sytuacji należy w pierwszej kolejności zrobić zdjęcia uszkodzeń jakich doświadczył Wasz bagaż. Przede wszystkim po to aby w razie potrzeby mieć udokumentowane defekty Waszej walizki. Następnie powinniście się skierować do obsługi lotniska. Wraz z jego pracownikiem należy przygotować odpowiedni protokół szkody. Podać producenta walizki, model oraz przybliżony jej koszt. Dobrym pomysłem jest sprawdzenie czy nie zostały uszkodzone przewożone przedmioty. To również można wpisać do wyżej wymienionego dokumentu.

W przypadku gdy jest to świeżo zakupiona walizka przydatny będzie paragonu lub rachunek. Nie musimy go posiadać przy sobie oczywiście. W momencie zgłaszania szkody przewoźnikowi, może on chcieć sprawdzić jaki był jej rzeczywisty koszt bo na tej podstawie będzie wypłacać odszkodowanie.

Posiadając wyżej wymieniony dokument będziemy mogli złożyć zażalenie i dochodzić odszkodowania z powodu zniszczonego bagażu u linii lotniczych. Mamy na to 7 dni od dnia zgłoszenia szkody. Warto więc się tym zająć przy najbliższej nadarzającej się sposobności bo czas gra tutaj na naszą niekorzyść.


Co dalej

Po tym wszystkim należało zacząć już tylko cieszyć się z przyjazdu w odwiedziny i planami jakie mieliśmy na najbliższy okres 🙂 Zwłaszcza, że głównym celem przylotu było spędzenie czasu z rodziną i niespełna rocznym berbeciem 😉 Który i owszem ma masę energii i jest przeuroczy, ale o godzinie dziewiętnastej idzie “myju, myju” a potem “kaszka, siusiu i spać” 🙂 Także specjalnie dla niego należało zmodyfikować i odpowiednio dopracować plany zagranicznych wojaży.

Spełnianie marzeń

Muszę się teraz do czegoś przyznać. Od najmłodszych lat jestem olbrzymim fanem takich małych żółtych ludzików. Mam na myśli klocki Lego oczywiście 😉 Po prostu od kiedy tylko pamiętam jestem ich wielbicielem. Każdy zestaw jaki kiedykolwiek dostałem był dla mnie wręcz wymarzonym prezentem. Do tej pory - a mam już na karku 30 lat - posiadam pudło po brzegi wypełnione właśnie klockami Lego. Nijak nie potrafię się z nimi rozstać i chyba zostaną one przekazane do zabawy następnemu pokoleniu 🙂

Jak tylko się dowiedziałem o tym, że w Manchesterze jest Legoland to stał się on dla mnie automatycznie punktem docelowym pierwszej naszej wspólnej wycieczki. Nie mogło być inaczej jakby na to nie patrzeć. Ale i tutaj czekała nas pewna niespodzianka. Samo wejście do niego to koszt - dla dorosłego fana klocków jakim jestem ja - 16£. Czyli około 80 złotych. Delikatnie rzecz ujmując nie do końca byłem “mentalnie” przygotowany na “aż” taki wydatek. Wiedziałem, że wejście jest płatne, ale jego koszt wydawał mi się dość wysoki jak na taką atrakcję.

Na szczęście krew “sknery” jest w rodzinie silna 😉 i moja siostra była odpowiednio przygotowana na taką okoliczność. Wyciągnęła ze swojej “magicznej” saszetki zwitek kuponów i w krótką chwilę z 16 funtów za osobę dorosłą wyszło nam 16 funtów za dwie osoby dorosłe 😉 A to już było do zaakceptowania przez wszystkich członków wycieczki.

Czym są te kupony

Ok. Wspomniałem o kuponach. Czym one tak naprawdę są oraz jak wejść w ich posiadanie? 😉 Z tego co wyjaśniła mi siostra jest to tak rozpowszechniony system w całej Anglii, że aż wstyd się przyznać do tego, że się go nie zna. Jeśli ktoś z Was myślał, że promocje, zniżki czy dodatki do zakupów u nas w kraju są całkiem nieźle rozwinięte to nie widział tego w wersji UK. Chcę się do tego przyznać oficjalnie - ja nie wiedziałem jak to wygląda w ichniej wersji. Tym bardziej byłem zaskoczony w jaki sposób to działa i na jaką skalę jest to zorganizowane.

(Nie przedłużając jednak mojego narzekania) Na wyspach działa to w ten sposób, że wejść w posiadanie kuponów zniżkowych można praktycznie na każdym kroku. Kupując produkty spożywcze, chemię lub prasę. Dosłownie wszędzie czaić się może jakiś kupon zniżkowy czy upoważniający do odbioru jakiegoś produktu lub usługi praktycznie za darmo lub za kwotę kilku pensów. Wystarczy odwrócić paragon ze sklepu i spojrzeć na jego rewers. Ba - nawet na płatkach do mleka się one znajdują. Dobrze, że szwagier lubi je jeść na śniadanie 😉

Dodatkowo, dla tych co planują spędzić trochę więcej czasu w Anglii są odpowiednie aplikacje do ściągnięcia na telefon. Ewentualnie można spokojnie dołączyć do tematycznych grup na FB, gdzie nasi rodacy wzajemnie wymieniają się informacjami, gdzie i kiedy można wejść w posiadanie poszczególnych zniżek.

Jeszcze jedna bardzo ważna uwaga aby nie było tu tylko samych “achów i ochów”. Wszystkie te zniżki obowiązują jedynie przy kasie w trakcie zakupów w sklepie lub przy wejściu na wybrane atrakcje. Niestety nie można z nich skorzystać przy zakupach za pośrednictwem internetu.  



Tania kultura

Zabawa zabawą, ale nie tylko nią człowiek żyje. Anglia może się poszczycić jeszcze jedną - dla mnie wręcz rewelacyjna rzeczą - którą są darmowe wejścia do muzeów. To jest świetna wiadomość dla tych, którzy chcieliby “liznąć” odrobinę kultury wyższych lotów.

Bez znaczenia czy jest to muzeum techniki, sztuki czy lotnictwa 😉 Każde muzeum na terenie UK jest darmowe. Oczywiście bierzemy tutaj pod uwagę jedynie te państwowe placówki. Prywatne potrafią kosztować nawet 30 funtów - w górę - od osoby co może skrzętnie odstraszać od wejścia i obejrzenia aktualnej wystawy.

Wracając do tych bezpłatnych placówek. W tych, których myśmy byli mogłeś zostawić dobrowolną dotację na utrzymanie obiektu i wrzucić ją po prostu do skarbonki. Kilkanaście takich “konstrukcji” jest zawsze ustawionych gdzieś na drodze dla zwiedzających. Mocno rzuca się w oczy również to, że są one w jakiejś części zawsze zapełnione.

Za widoki się nie płaci

Nie tylko samymi atrakcjami wewnątrz budynków można się zachwycać. Są pewne miejsca, za które również się nie płaci. Są nimi wspaniałe widoki. Czyli to co zazwyczaj najmniej nas interesuje bo jesteśmy do tego tak mocno przyzwyczajeni, że na co dzień nie zwracamy na nie uwagi. Czasami wystarczy podnieść głowę znad telefonu i rozejrzeć się dookoła.

Kiedyś samemu nie zwracałem większej uwagi na otaczający mnie krajobraz. Tym razem doszczętnie pochłonęła mnie piękna architekturą jaką zobaczyłem w Manchesterze i Liverpoolu. To rewelacyjne połączenie zabytkowych rządowych gmachów, kamienic i tych małych uliczek z współczesnymi betonowo-szklanymi budynkami jest niesamowite. Oczywiście każdy ma swój gust, ale mnie tak bardzo się to podobało, że wielokrotnie stawałem i dawałem się wciągnąć otaczającemu mnie światu.

Ucz się na moich błędach

Jak planujecie taki wyjazd przejrzyjcie najpierw strony internetowe miejsc, które planujecie odwiedzić. Naszym błędem przed tym wypadem było właśnie to, że tego nie uczyniliśmy. Dało się to odczuć przy zaskoczeniu jakie mnie dopadło przy kasie do Legolandu.

Czemu masz to zrobić? Przede wszystkim dlatego, że rezerwując czy kupując bilety na różne atrakcje przez internet możesz otrzymać zdecydowanie lepszą cenę wejściówki niż kupując ją na miejscu. Nas uratowały kupony i ogarnięta siostra 😉 ale w Twoim przypadku może się to skończyć rezygnacją z danej atrakcji. Dotyczy to również przejazdów koleją oraz autokarami po terenie całego Zjednoczonego Królestwa.

Myślę, że warto uczyć się na cudzych błędach i wyciągać z nich wnioski 😉 Dodatkowo sprawdzając z wyprzedzeniem ceny wejściówek, biletów czy zakwaterowania można samemu ustalić sobie trasę wycieczki i wstępnie przygotować się finansowo na taką eskapadę. Dzięki temu z odpowiednim wyprzedzeniem będziesz mógł odłożyć odpowiednią kwotę pieniędzy na pokrycie swoich wydatków. Przełoży się to na to, że Twój budżet domowy nie będzie dodatkowo obciążony kosztami takiego wyjazdu a Ty bez reszty dasz się pochłonąć otaczającym Cię atrakcją.

Pozdrawiam.

Jakub Skrobacz

Cześć! Mam na imię Jakub, ale wolę jak się mówi do mnie Kuba. Na co dzień pracuje na etacie (niezwiązanym z tematyką bloga), ale za to w nocy, gdy nikt nie patrzy - walczę ze złymi nawykami finansowymi oraz zmęczeniem, bo kto ma małe dziecko, ten wie, jakie to stawia przed nim wyzwania 😉 Dzięki temu nietypowemu hobby (mowa o finansach oczywiście 😉 ) zostałem bohaterem w naszym domu. Zresztą jak wiadomo - nie każdy heros musi nosić pelerynę 😉 Czytaj dalej

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.