Black Friday i inne wyprzedaże a budżet studenta

Black Friday i inne wyprzedaże a budżet studenta

Black Friday, Cyber Monday, dzień darmowej dostawy. Znasz wszystkie te nazwy? Pewnie tak, bo są to już cykliczne “święta” wyprzedażowe, które na stałe zadomowiły się
w kalendarzu wielu osób. Co mają one wspólnego ze sobą i co w tym wszystkim odnajdzie grupa ciekawskich studentów? O wiele więcej niż Ci się wydaje, a to wszystko podane w całkiem przystępnej formie.

 

Ach te promocje. Black Friday już za nami, za to Cyber Monday i dzień darmowej dostawy przed.

W zasadzie można powiedzieć, że końcówka listopada i cały grudzień to jeden wielki ciąg promocji i różnego rodzaju wyprzedaży. W sumie wcale to jakoś bardzo nie dziwi, bo zbliżamy się do końca roku kalendarzowego, a przed nim są jeszcze święta. Jak wiele osób wie święta - oprócz oczywiście całej otoczki związanej z ich genezą - to prezenty 😉 A te przecież trzeba gdzieś kupić i cały ten najbliższy okres kręci się praktycznie tylko wokół ich zakupu.

Ale co do tego wszystkiego mają studenci? A no całkiem sporo 😉 Zwłaszcza jak zapraszają Cię do wygłoszenia krótkiej prezentacji w tym temacie. I taki oto zaszczyt dosięgnął i mnie 😉 Zostałem jakiś czas temu zaproszony przez członkinie Studenckiego Koła Naukowego Lider (raz jeszcze dziękuję za to zaproszenie 🙂 ) działającego przy Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach do wygłoszenia, krótkiej prelekcji dotyczącej właśnie Black Friday i tego, jak działają takie wyprzedaże. 

Z tego wykładu powstało nawet całkiem zgrabne nagranie, które jest dostępne poniżej. Jest również dostępny transkrypt dla tych, którzy wolą czytać 😉 Zapraszam serdecznie do zapoznania się z treścią poniższego wykładu oraz pobierania materiałów, które do niego przygotowałem. Te dostępne są tuż pod filmem, więc dość łatwo będzie je można znaleźć.

A i jeszcze jedno 🙂 Oglądając ten film, można odnieść wrażenie, że sala była pusta 😉 Nie, nie była - ręczę za to - ale w niektórych momentach nic nie słychać z odpowiedzi osób siedzących naprzeciwko mnie. Z racji takich ograniczeń sprzętowych postanowiłem dodawać luźne wstawki do transkryptu, aby można było sobie wyobrazić, co ja widziałem i jakie odpowiedzi uzyskałem 🙂 

Także nie zdziwcie się, czytając ten transkrypt, że nagle pojawia się w nim totalnie wyjęte z kontekstu zdanie, pośrednio tylko nawiązujące do tego, co mówię. Dodatkowo jest ono pochylone. Właśnie w taki sposób będę się starał dodawać komentarze do tego, co działo się ogólnie na sali 🙂 Przejdźmy zatem do filmu oraz transkryptu mojego wystąpienia.


Znajdź mnie w social mediach


Black Friday i inne wyprzedaże a budżet studenta

Poniżej jest umieszczona również prezentacja, którą przygotowałem na potrzeby całej prelekcji 🙂 Można spokojnie ją otworzyć lub pobrać. Część slajdów jest też umieszczona w transkrypcji, także ją przeglądając możesz się ponownie poczuć jak student biorący udział w całym tym wydarzeniu 😉


Zaciekawiony wpisem? Jeśli tak to dołącz do mojego newslettera, aby zawsze być z nimi na bieżąco 🙂 Zaczekaj to jeszcze nie wszystko - dodatkowo otrzymasz DARMOWEGO e-booka pomagającego oszczędzać pieniądze 🙂


Transkrypt

Na początku oczywiście warto się przedstawić i tego do tej transkrypcji przenosić nie będę 😉 Odsyłam Was za to do zakładki “O mnie”, gdzie na spokojnie będzie się można dowiedzieć czegoś więcej na mój temat. Zwłaszcza jeśli Was w niej jeszcze nie było 😉 Także nie przedłużając już bardziej, zapraszam do transkrypcji całego wykładu. 

Tematyka naszego spotkania

Tak jak na samym początku powiedziałem, tematyką naszego spotkania będzie “Czym jest Black Friday”. O co w tym wszystkim chodzi? Co za tym stoi? Co możemy my lub osoby, które organizują takie wydarzenie mieć z tego? 

Napisałem na ten temat artykuł na blogu i wiem, że z jego właśnie powodu została do mnie napisana wiadomość, o udzielenie takiego wykładu i zrobienia całej tej prelekcji. Z racji tego nie wiem, czy ktoś czytał ten artykuł, czy też nie? Zaglądaliście na mojego bloga? Okej, okej <śmiech na sali> i kiwanie głowami, że nie był czytany 🙂

No dobra spoko, spoko. Bo wiecie, trochę się bałem, że jak będę mówił na temat tych wyprzedaży
w Black Friday i tego wszystkiego, to się okaże, że wszyscy przeczytali ten wpis i “o kurczę” będzie słabo 🙂 Więc rozumiem, że część z Was jest niezapoznana. Jest ok, jesteśmy na dobrej drodze. 

Czym jest Black Friday

Zastanawiałeś się kiedyś, czym tak naprawdę jest ten popularny na całym świecie Black Friday?

Czym tak naprawdę jest Black Friday?

Czym tak naprawdę jest Black Friday? Wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych. Jest to taki wielki event rozpoczynający olbrzymie wyprzedaże związane z okresem świątecznym, przedświątecznym
i poświątecznym. To tak naprawdę jest wielka feta organizowana w USA. Na YouTubie można wpisać “Black Friday USA” i będzie można zobaczyć naprawdę niesamowite filmy. Pozwoliłem je sobie przejrzeć, więc to, co tam ludzie robią w sklepach, to po prostu woła o pomstę do nieba 😉

Jak to wygląda? Jakie są przeceny? Tak ogólnie rzecz ujmując, jest to początek całego okresu wyprzedażowego. On mniej więcej trwa tak do końca roku kalendarzowego i to wszystko zaczyna się właśnie od Black Friday. 

Kiedy odbywa się Black Friday?

Kiedy odbywa się Black Friday? Wiecie tak mniej więcej? Orientujecie się? Z sali pada odpowiedź, że w piątek 🙂 Tak w piątek, a dokładniej będzie odbywać się w ten piątek 29 listopada oczywiście.
A dlaczego jest właśnie w piątek? Wiecie może? 

Generalnie rzecz ujmując, historia jest taka, że odbywa się on w ostatni piątek listopada. Tuż po Święcie Dziękczynienia. Święto Dziękczynienia możemy kojarzyć z filmów lub seriali pochodzących zza oceanu. Najczęściej jest to spotkanie w gronie znajomych, z indykiem, z jakimś tam ciastem dyniowym, wielkim mecz NFL, reklamami, które są puszczane w TV i śpiewami w przerwie. To jest cała taka feta. Właśnie po tym Święcie Dziękczynienia, jest piątek i w ten piątek odbywa się właśnie Black Friday. 


Skąd taka nazwa?

Skąd taka nazwa? Piątek to już wiemy 😉 Nazwa ogólnie jest dwuczłonowa - wiadomo “Black” to czarny, “Friday” to piątek. Piątek jest po czwartku, dlatego też mamy Friday 🙂 A czarny jest związany z czterema historiami. Trzy historie pozwoliłem sobie opisać już na blogu. Na czwartą trafiłem mniej więcej jakieś 3-4 tygodnie temu i postanowiłem, że troszeczkę Wam je wszystkie przybliżę.

Czarny tusz

Pierwsza z nich jest związana z czarnym tuszem. Black Friday skupia się przede wszystkim na sprzedaży i na osobach, które zajmują się sprzedażą, prowadzą swoje księgi rozliczeniowe. I w tych księgach rozliczeniowych okresy, w których mają gorszą sprzedaż, są zaznaczone tuszem koloru czerwonego. Mającym sygnalizować, że “okej jest słabo, musimy się poprawić, bo jesteśmy na minusie”. Za to tuszem czarnym są zaznaczone okresy, w których przychody w danym czasie są dodatnie. 

No i wyszło na to, że właśnie okres mniej więcej od połowy listopada do końca roku kalendarzowego jest takim okresem prosperity, w którym większość handlowców generuje największe zyski w całym roku. Praktycznie od stycznia do listopada nie mają takich zysków, jak są w stanie wygenerować
w trakcie tego okresu. No i stąd tak przez jakąś tam korelację i zbiór tych wszystkich danych stwierdzono, że nazwa “Black” idąca od czarnego tuszu to będzie świetny pomysł. 

Policja w Filadelfii

Druga historia związana jest z policją z miasta Filadelfia. Podobno w roku 1961 policjanci z tej metropolii, użyli określenia “Black Friday” do określenia tłumów, które wyległy w piątek po Święcie Dziękczynienia do centrum miasta. Z braku lepszego określenia nie wiedzieli jak to opisać. Nie wiedzieli, co powiedzieć więc zostało to zgłoszone, że “mamy na mieście Black Friday, masa ludzi jest na ulicach i jest od nich aż czarno”. To jest kolejna ciekawa historia, która jest związana z nazewnictwem dla tego konkretnego dnia.

Krach na rynku złota

Trzecia historia dotyczy pewnych wydarzeń, które miały miejsce 24 września 1869 roku. Jest to związane z giełdą w Stanach Zjednoczonych oraz bańką spekulacyjną na rynku złota. W tym okresie cena za uncję wynosiła około 160 $ i właśnie w tym konkretnie dniu prezydent Stanów Zjednoczonych stwierdził, że musi zareagować, bo nie może być tak, że cena za tą uncję jest tak wysoka. 

Stwierdził, że musi ją obniżyć do poziomu 130 $ co spowodowało olbrzymi krach na tamtejszej giełdzie w tamtym okresie. No i ten dzień właśnie został nazwany czarnym piątkiem z racji tego, że została przycięta cena złota. Wielu ludzi, którzy inwestowali w złoto w tamtym okresie, straciło grube miliony dolarów. W ogóle w tamtych czasach inflacja i pieniądz był inaczej warty, więc te pieniądze
w tym momencie byłyby o wiele więcej warte.

Lista obecności

Na czwartą historię trafiłem całkowicie przypadkowo. Słuchałem sobie jednego z podcastów (tych bardziej popularnych w naszym kraju) i tam była zaproszona osoba zajmująca się handlem
w internecie. Ona opowiedziała swoją historię powstania nazwy Black Friday. 

Podobno jest ona związana z tym, że w Stanach Zjednoczonych, troszeczkę inaczej wyglądają sprawy związane ze wzięciem urlopu i z dniami wolnymi. Oni podobno mają ich mniej - podobno więcej pracują. Tak słyszałem, nie wiem, nie było mnie tam 😉 

Generalnie większość pracodawców zauważyła, że w dniu po Święcie Dziękczynienia na listach obecności jest bardzo dużo zamalowanych czarnych kratek. Co ma świadczyć o tym, że danego pracownika nie ma. Ktoś tam sobie później wywnioskował, że Black Friday idealnie będzie pasował. Bardzo duża ilość osób jest nieobecna, bardzo dużo kratek jest zamalowanych na czarno, więc nazwa jest świetna.

Która jest prawdziwa?

Teraz takie pytanie do Was. Jak myślicie, która z tych historii jest prawdziwa? Powiem Wam szczerze, że chyba żadna. <śmiech na sali> Taka jest prawda. Oprócz tej historii związanej z krachem na rynku złota nie trafiłem na żadne ich potwierdzenie. No może jeszcze policjanci z Filadelfii. Choć wiadomo, że może to być jakaś legenda miejska. Nie trafiłem na żadne potwierdzenie, że którakolwiek z tych historii jest prawdziwa i cokolwiek wnosi do tematu nazewnictwa 😉 

Po prostu ktoś wpadł na taki pomysł, że to będzie się nazywało Black Friday. To się przyjęło, chwyciło
i zaczęło się to gdzieś roznosić po całym świecie, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych.

Jak wygląda Black Friday u nas

Wiesz, jakie są różnicę między Black Friday w USA a w naszym kraju?

Jak to jest u nas?  

Jak wygląda Black Friday u nas w kraju? Jak wszystko, co do nas przychodzi zza wielkiej wody, też to podchwyciliśmy. Black Friday jest okej, fajnie, tylko że u nas w kraju wygląda to zdecydowanie inaczej niż w Stanach Zjednoczonych. W USA jest to stricte jeden konkretny dzień. Właśnie w ten piątek, otwierane są sklepy, wielkie tłumy ludzi pakuję się do środka. Łapią, co mogą i wychodzą, kupując.

A u nas są tak naprawdę całe tygodnie. Jechałem tutaj samochodem i słuchałem sobie radia. Co druga reklama mówiła “Black: -week, -Friday, -miesiąc” i wszystko, co może być z czarnym kolorem, było w tych reklamach. Rozumiem, że tak u nas w kraju będzie to chyba wyglądać, że tak naprawdę wszystko się będzie kręcić wokół tego jednego. “Black Friday” traci piątkową nazwę i można to tak naprawdę nazwać całym wyprzedażowym tygodniem.

Wątpliwe promocje

Kolejną sprawą związaną z naszym Black Friday jest to, że są to trochę, wątpliwe promocje. Zwróciłem na to uwagę, ponieważ, o ile wiem, w Stanach Zjednoczonych jak się wchodzi do sklepu, wszystko jest przecenione na maksa. Jeśli jest taka możliwość to towar, który znajduje się w sklepie, najprawdopodobniej jest przeceniony o ileś tam procent. U nas w kraju jest tak, że tych produktów jest zdecydowanie mniej. Sklepy wystawiają się i zazwyczaj mają normalne ceny, a kilkanaście pozycji ma tę cenę z Black Friday. Do czego zaraz dojedziemy, dlaczego tak się dzieje lub dlaczego może tak się dziać. 

I tak jak już wspomniałem, związana jest to tylko z wybranymi produktami. Był jakiś czas temu w sieci bardzo głośno materiał, związany z tym, jak należy kupować rzeczy w elektromarketach. Tam prowadzący ten kanał rozmawiał akurat z ludźmi, którzy sprzedają w takich sklepach sprzęty. Wiadomo, jak tak człowiek sobie spojrzy, to na niektórych cenach są jakieś kody, cyferki lub literki.
I według osób, które tam pracują, służy to po to, aby osoba, która tam sprzedaje, wiedziała, czy jest to po prostu jakiś stary rupieć leżący już jakiś tam czas na magazynie i trzeba go sprzedać lub za co jest liczona większa prowizja. Czy ktoś więcej na tym zarobi, czy też mniej. To jest troszkę nie fair wobec nas konsumentów. 

Jak się do przygotować do Black Friday

Co można zrobić, aby przygotować się jak najlepiej do Black Friday?

Jak się przygotować do Black Friday?

Teraz przejdziemy do tego, jak się można fajnie przygotować do tego rodzaju wyprzedaży. Mamy na to trochę mało czasu, bo pozostały nam w zasadzie 2 dni. Takie drobne przejęzyczenie, ponieważ do Black Friday zostało więcej niż dwa dni 😉 Nie zmienia to jednak faktu, że Black Friday jest “świętem” cyklicznym więc jeśli planujecie kiedykolwiek wziąć w nim udział, to fajnie jest się do niego przygotować ze zdecydowanym wyprzedzeniem. I teraz zdradzę Wam, kilka wskazówek jak można się do niego przygotować.

Co chcemy sobie kupić

Przede wszystkim warto zacząć od tego, że wiemy, co chcemy sobie kupić. Że nie idziemy trochę tak na żywioł. Zastanawiamy się “Okej, idę sobie kupić telefon” (i tyle) tylko wiem, że to ma być ten konkretny telefon. Czy tam jak ktoś chce sobie kupić jakiegoś ciucha, to wie o tym, że to jest ten ciuch, a nie jakiś inny. Czy tam nie mówiąc już o większej elektronice, bo to trzeba sobie śledzić takie ceny. 

Odpowiedzieć sobie na pytanie: czy rzeczywiście tego potrzebujemy? Czy faktycznie jest mi to potrzebne do życia i czy chcę na to wydać swoje pieniądze? To akurat przydaje się bardzo mocno
w finansach osobistych.

Znajomość ceny sprzed wyprzedaży

Fajnie jest też znać cenę sprzed wyprzedaży. Wspomniałam o tym wcześniej, wspomnę o tym również teraz. Ja mam takie “zboczenie”, bo potrafię śledzić wybrane przez siebie produkty z półrocznym wyprzedzeniem 😉 

Ja wiem, że to śmiesznie brzmi, ale wyobraźcie sobie, że akurat telefony (to taki mój konik) potrafią na miesiąc, 2 miesiące przed Black Friday iść do góry, po czym spaść do ceny sprzed tego poziomu. Ba zdarza się nawet tak, że pół roku wcześniej te telefony są jeszcze tańsze, niż są sprzedawane w Black Friday. I to jest trochę denerwujące. Można się tym faktem trochę zirytować, wiedząc o tym i śledząc te ceny, więc warto i trzeba na to uważać. Wiem to z własnego doświadczenia.

Trzymajmy nerwy na wodzy

To, że teraz jest promocja, to wcale nie oznacza tego, że zaraz wyprzedadzą wszystko. No, chyba że kupujemy nowego Iphona - to tam w kolejce trzeba stać. Ale cena 5000, 6000, 7000 złotych jest trochę za wysoka. Więc nie ma co się denerwować - tego towaru na pewno nie zabraknie. A jestem wręcz przekonany, że ten sprzęt z czasem stanieje jeszcze bardziej więc jeśli nie kupimy go teraz na wyprzedaży w Black Friday to prawdopodobnie za tydzień lub miesiąc czy nawet po świętach on będzie jeszcze tańszy. Bo przyjdzie może nowa technologia, nowy design i jeśli komuś to nie przeszkadza, że ma flagowca z poprzedniego sezonu, to akurat telefony można kupić w świetnej cenie. Tak naprawdę już po dwóch trzech miesiącach po Black Friday.

Odłożone pieniądze

I ostatnie co jest według mnie bardzo ważne - zawsze warto mieć odłożone na takie wyprzedaże pieniądze. Jeśli połączymy to wszystko ze sobą, czyli wiemy, co chcemy kupić, wiemy to
z wyprzedzeniem, uchodzimy sobie ten produkt, to w tym czasie warto odkładać sobie już jakieś pieniądze. Nie będzie to dla nas taki wielki wydatek w jednym momencie, a będziemy mogli sobie nabyć ten produkt, który nas interesuje w takich pieniądzach, które chcemy za niego zapłacić. Bo wiadomo - można coś kupować na kredyt, ale to się wtedy płaci za coś, co nie do końca jest nasze do momentu spłaty tego kredytu. 



Inne wyprzedaże

Jakie znamy jeszcze inne wyprzedaże? Bo Black Friday to nie jest jedyna taka cykliczna promocja, która się odbywa na przestrzeni roku. Kolejnym takim bardzo charakterystycznym dniem jest Cyber Monday. O ile Black Friday przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych skupia się na tym, że sprzedaje się w sklepach stacjonarnych, to Cyber Monday jest świętem handlu w sieci. Oczywiście
u nas się to zatarło. Wykorzystuje się to przede wszystkim w celach reklamowych, banerach, gazetkach i Cyber Monday jest traktowany tak trochę po macoszemu, ale to jest wyprzedaż skierowana przede wszystkim do zakupów w sieci.

Dzień singla

Kolejnym takim świętem zakupowym jest dzień singla. On już był - 11 Listopada. To wymyślili nasi koledzy z Chin. Właściciele AliExpress i innych portali właśnie w tym dniu oferują promocje, które na tamtejszych serwisach są niesamowite i można tam kupić wszystko w naprawdę bardzo niskiej cenie. Później to w jakimś stopniu zalewa nasze Allegro na Black Friday, ale to już taka dygresja 😉

Dzień darmowej dostawy

I takim polskim naszym odpowiednikiem - choć nie do końca wiem, czy to jest tylko w Polsce - jest dzień darmowej dostawy. On wypada od kilku lat 15 grudnia - poprawka 10 grudnia 😉 Wtedy też bardzo wiele sklepów nie tylko stacjonarnych i nie tylko internetowych wystawia się i można kupić towary przede wszystkim bez opłaty za wysyłkę. Więc te 15 czy tam 20, 25 zł czasami zostaje nam dodatkowo w kieszeni. Jest to taka fajna opcja na to, aby dodatkowo zaoszczędzić sobie jakieś pieniążki.

Jak myślicie co je wszystkie łączy

Jak Ci się wydaje - co łączy wszystkie te wyprzedaże?

Co je wszystkie łączy?

Jak myślicie co te wszystkie promocje łączy? Tak jak jest tutaj napisane - ich główny cel to zachęcić nas do zakupów. Po to są wymyślane, po to kręcony jest wokół nich hype, po to jest promocja, reklamy, wyskakujące banery, pop-up'y, to wszystko ma spowodować, żeby skusić nas do zakupu. 

Małe case study

I teraz mam taki fajny przykład z naszego polskiego podwórka. Nie wiem, czy interesujecie się albo jak bardzo interesujecie się finansami osobistymi lub, czy w ogóle się nimi interesujecie 😉 Ten pan tutaj, to jest Michał Szafrański. Jest to bardzo popularny bloger akurat związany z finansami osobistymi. Osoba, która jak zaczynała blogować to jeszcze wielu rzeczy jeśli chodzi o blogosferę w Polsce, nie było. Był takim pionierem. Jego blog to Jak oszczędzać pieniądze? Prowadzi również podcast - Więcej niż oszczędzanie pieniędzy

Jest to człowiek, który wydał dwie książki. Pierwszą książką był Finansowy Ninja, który został wydany
w formie self-publishingu. Czyli Michał był osobą, która zajmuje się od a do z wszystkim związanym
z wydaniem książki. Nie tylko ją napisał, ale i samodzielnie ją wypuścił w świat. Nie dzielił się pieniędzmi z wydawcą. Ta książka osiągnęła zawrotny wynik ponad 80000 sprzedanych sztuk. Co wcale nie jest mało, ale nie o tej książce chciałbym Wam powiedzieć 😉 

Druga książka

Dlatego że napisał też drugą książkę “Zaufanie, czyli waluta przyszłości” i jest to jego droga od zera do 7 milionów z bloga, który prowadził -tyle zarobił przez 7 lat prowadzenia swojego bloga. I tę książkę wydał w takiej formule hybrydowej. Za część rzeczy odpowiadał on, za część rzeczy odpowiadał wydawca, ale dzielili się raczej fifty-fifty jeśli chodzi o zyski z tej książki. W pewnym momencie jego książka trafiła do Biedronki. Była widoczna w jednej z gazetek promocyjnych. 

Jak myślicie, ile tych egzemplarzy trafiło do tych Biedronek. Strzelajcie - podpowiem Wam tylko, że Biedronek jest około 3000 w naszym kraju Jakieś liczby - cokolwiek? Z sali można było usłyszeć odpowiedzi 30 000 i 60 000, ale to moja odpowiedź zaskoczyła słuchaczy najmocniej 3000. Czyli mniej więcej jedna książka na jedną Biedronkę. I teraz pytanie - czemu Biedronka to zrobiła? 

Przyciąganie klientów

Tak jak wspomniałem wcześniej, zrobiła to tylko po to, żeby ściągnąć do siebie klientów. To była jedna książka na jeden sklep, osób kupujących była naprawdę rzesza i ja byłem jedną z nich. Kupiłem sobie tę książkę u Michała na blogu, ale też jak znalazłem ją w gazetce, to stwierdziłem, że się przejdę
i zobaczę. Nie znalazłem jej w tych zbiorach książek i wiem o tym, że było wiele osób, które też jej poszukiwały. 

Michał na swoim blogu publikuje często case study, mówiąc o tym, jak on coś robił. Jeden z jego wpisów był właśnie o współpracy z Biedronką i tą promocją. Także zapraszam, do odszukania w sieci jego bloga i przeczytania sobie jak to wyglądało. 

Na tym to polega

Ale generalnie on sam doszedł do takiego wniosku, że to miało służyć tylko temu, żeby ludzi, którzy byli zainteresowani jego książką ściągnąć do sklepu. A czy ona się sprzeda, czy ona tam będzie to dla Biedronki nie miało żadnego znaczenia. Dla Biedronki liczyło się tylko to, aby klient przyszedł do sklepu, a jak nie kupi tej książki, to może kupi sobie gruszkę, chleb, mleko, jajka czy cokolwiek innego. Biedronka i tak będzie miała z tego jakiś zysk. 

Tak naprawdę jego książka nie była wcale najtańszą pozycją. Bo można było ją kupić taniej. Ona
w Biedronce wystawiona była za chyba 25 zł, ale można było ją znaleźć jeszcze taniej, więc kupując
w Biedronce, wcale tak dużo człowiek nie zaoszczędził.

Co wspólnego mają wyprzedaże z budżetem studenckim

Budżet studencki a wyprzedaż - co mają ze sobą wspólnego?

Budżet studenta

I teraz kolejne pytanie - co to ma wszystko wspólnego z budżetem studenckim? Wy jako młodzi ludzie możecie tego jeszcze nie dostrzegać, ale całkiem sporo. Przede wszystkim dlatego, że tak jak wspomniałem, promocje mają przyciągać ludzi do sklepów. Mają (może nie to, że zmuszać) zachęcać do wydawania swoich pieniędzy a my jako młodzi musimy sobie jakoś dawać z tym radę, bo to wcale nie jest takie łatwe odmawiać sobie różnych rzeczy. Zwłaszcza jak widzimy różnego rodzaju reklamy, które są mocno targetowane na nas. Bardzo dobrze działa to na Facebooku i tam robiąc reklamę, można naprawdę znaleźć niesamowity przekrój demograficzny. Od osób w wieku 16 - 18 lat do 60 paru.

Jak można sobie z tym radzić?

Więc jak możemy sobie z tym radzić, będąc studentem? Bo nie ma co ukrywać, jak jesteście studentami, to słyszeliście pewnie na ten temat wiele żartów. Pewnie opowiadacie je sobie sami
i część żartów słyszycie, że jak się jest studentem, to się je chleb posmarowany nożem albo bułkę
z chlebem. Ewentualnie coś takiego 😉 Ja wiem, ja też byłem studentem i nie będę ukrywał, groszem nie śmierdziałem. Wiem też, że wielu moich znajomych miało bardzo podobną sytuację, że z tymi pieniędzmi było trochę słabo. Nawet jeśli człowiek chciał sobie dorabiać po weekendach czy chodzić na drugą zmianę, czy na nocki wystawiać towar. No nie ma co ukrywać, że tych pieniędzy dużo się nie zarobi. No, chyba że się robi jakiś dobry freelance i siedzi się w informatyce to można to coś fajnego zarobić, ale to są całkiem inne pieniądze. 

Więc największym ograniczeniem studentów czy w ogóle młodych ludzi jest ich ograniczenie czasowe. Zwłaszcza jak potrzebujecie się uczyć. Bo podjęliście taką, a nie inną decyzję, że ten czas, który poświęcacie na naukę, moglibyście poświęcić na pracę, ale tego nie robicie. Bo uczycie się, zdobywacie wiedzę tylko po to, żeby później mieć jakiś lepszy start i lepsze perspektywy na przyszłość. 

Co można z tym zrboić?

Przydałoby się kilka sposobów jak sobie z tym wszystkim radzić 😉

Co można z tym zrobić? 

Jak myślicie, co można z tym zrobić, że jesteśmy studentami i macie ograniczone możliwości zarobkowe? Jakieś pomysły - można usłyszeć odpowiedź z sali: kontrolować swoje wydatki - tak bardzo dobrze 🙂 

Kontrolować swoje wydatki

To jest taki pierwszy punkt, od którego warto zacząć. Nie mówię tutaj: “słuchajcie, musicie ściągnąć sobie arkusz kalkulacyjny z mojego bloga, 500 komórek i musicie wszystkie wypełniać”. Bo tam są kategorie od samochodów po dzieci i po różne tam inne rzeczy, które Was mogą nie dotyczyć. Wystarczy tak naprawdę zwykła kartka papieru i długopis. Z jednej strony zapisać wydatki, z drugiej strony zapisać ile mamy tych pieniędzy i starać się jak najlepiej sobie to wszystko wyważyć.

Zawsze planować zakupy

Kolejną sprawą jest - zawsze planować zakupy. I wiem, że to śmiesznie brzmi, bo wiadomo, jak człowiek był dzieckiem, to dostawał od mamy listę i “dobra mam kupić mleko, 30 jajek, a to przy okazji kupię sobie lizaka za 30 groszy mama się nie skapnie” 😉 

Nie mówię tylko też o tej spożywce, bo to często się zdarza, że wchodzimy do sklepu - na przykład do tej Biedronki szukając książki Michała Szafrańskiego - i przy okazji weźmiemy kilka rzeczy więcej. Nagle, zamiast wziąć dwie rzeczy, to bierzemy ich 10. Warto sobie przygotować taką listę. Dobrze sobie też zaplanować takie zakupy nawet w nawiązaniu do tych promocji, o których powiedziałem przed chwilą. Zastanowić się, przemyśleć i rozważyć zakup czegokolwiek. 

Odkładać pieniądze

Jak już wiemy i mamy zaplanowane jakieś zakupy i wiemy, na co wydamy te pieniądze, to to, co z nich zostanie (fajnie jakby coś zostawało) zacząć sobie odkładać. A najlepiej to robić to jeszcze jak już dostaniemy wypłatę. To już w ogóle będzie super 🙂

Już nie mówię o takich bardzo wielkich kwotach do odłożenia jak wkład własny na mieszkanie, na samochód, czy luksusowe wyjazd do Serocka, czy gdzieś tam 😉 Mówię raczej o takich zwykłych rzeczach typu wyjazd ze znajomymi, jakiś fajny prezent, czy coś dla siebie sobie kupimy. Wiadomo - np. książki 😉 Nie wiem, czy kupuje się jeszcze książki na studiach 😉 Zakładam, że w październiku większość z Was je nabywa więc przez ten okres kiedy wiecie, że macie jakiś wydatek to warto zaplanować sobie to wcześniej. Można co miesiąc odłożyć naprawdę mniejsze pieniądze i tak naprawdę bardzo Was to nie szarpie. 

“Dlaczego?”

Zawsze sobie zadawać pytania “dlaczego?” Zawsze zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście potrzebujemy sobie kupić daną rzecz. Czy potrzebujemy sobie sprawić taką, a nie inną przyjemność. Tak się mówi, że “niektórzy są tacy, że pieniądz ze 4 razy obrócą, za nim go wydadzą”. Co wcale nie znaczy, że to jest złe podejście i że się nie sprawdza. Potrafi uratować budżet domowy czy budżet studencki. 

Nie dać się promocją

No i nie dać się promocją. Co wcale nie jest łatwe i będzie coraz trudniej, bo tych promocji będzie coraz więcej, coraz lepiej będą do nas trafiać, coraz lepiej będą targetowane. Przy tych wszystkich kampaniach naprawdę pracują ludzie, którzy mają łeb na karku i potrafią tak zrobić reklamę, że będzie ona trafiać do każdego. Nawet jeśli nie chcemy sobie czegoś kupić, to zostanie zasiane takie malutkie ziarenko i ono będzie kiełkować w głowie. Prawdopodobnie większość z nas się złamie. Bo tak mają działać te reklamy. 

Nie wiem, czy ktoś z Was studiuje marketing i zarządzanie? No to tam pewnie macie jakieś podstawy marketingu. Jeszcze się wszystkiego nauczycie i zobaczycie, jak to działa. Jak to jest, pokazać człowiekowi coś, czego nie potrzebuje, a on i tak to później kupi 😉 

Także z mojej strony to tyle. Bardzo dziękuję za uwagę. Dziękuję za zaproszenie. Mam nadzieję, że tak bardzo źle nie było i jakoś z sensem gadałem 🙂

Na koniec

To już koniec transkrypcji powyższego nagrania 🙂 Raz jeszcze chciałbym podziękować za zaproszenie. Było to całkiem fajne przeżycie i na pewno na wiele długich lat zostanie w mojej pamięci. Zwłaszcza że było to pierwsze moje wystąpienie przed szerszą publiką i do tego na żywo 🙂 

I mam też takie pytanie do Was 🙂 Co Wy myślicie o takich wykładach? Jest to ciekawa forma przedstawiania treści? Jak się na to zapatrujecie? Komentarze oddaje do Waszej dyspozycji 🙂

Pozdrawiam.

Jakub Skrobacz

Cześć! Mam na imię Jakub, ale wolę jak się mówi do mnie Kuba. Na co dzień pracuje na etacie (niezwiązanym z tematyką bloga), ale za to w nocy, gdy nikt nie patrzy - walczę ze złymi nawykami finansowymi oraz zmęczeniem, bo kto ma małe dziecko, ten wie, jakie to stawia przed nim wyzwania 😉 Dzięki temu nietypowemu hobby (mowa o finansach oczywiście 😉 ) zostałem bohaterem w naszym domu. Zresztą jak wiadomo - nie każdy heros musi nosić pelerynę 😉 Czytaj dalej

Komentarze

Dzięki za odpowiedź, właśnie się zastanawiałem ile wytrzymują droższe. Mój budżetowy za 500 zł wytrzymał dokładnie dwa lata, akurat do końca gwarancji i zastanawiałem się czy droższe wytrzymają dłużej. Ale skoro mówisz że dla topowych 4 lata to całkiem sporo, to dla mnie nie-geeka, mogę bez problemu trzymać się niskokosztowej strategii.

Myślę nawet, że taki topowy model wytrzyma dłużej 🙂 Mój – no cóż – był przeze mnie mocno eksploatowany i może to wpłynęło na okres jego użytkowania. Zobaczymy, ile wytrzyma obecny model, ale liczę na to, że te cztery lata to tak na spokojnie.

Samemu uważam, że smartfon ma spełniać przede wszystkim nasze wymagania. Mój został wybrany z powodów aktywności blogowej i okołoblogowej. Potrzebowałem odpowiedniego sprzętu do określonych zadań. Zakładam, że nie każdemu są potrzebne super aparaty, ekrany i podzespoły, a i te najdroższe telefony na rynku już nie zawsze to zapewniają. Także warto szukać fajnych rozwiązań pasujących do nas 🙂

Cześć,
na początku nagrania powiedziałeś że smartfony to twój konik. Ciekaw jestem w jaki sposób podchodzisz do wyboru telefonu łącząc to z finansami osobistymi, a więc ograniczaniem wydatków. Jak ustalasz kwotę za jaką chcesz kupić telefon. Może się pochwalisz jaki masz? Czy traktujesz to jako swoje hobby i nie oszczędzasz, czy robisz jakąś analizę który posłuży najdłużej a przy tym nie jest drogi?

Cześć,
sporo pytań, ale postaram się na nie zwięźle odpowiedzieć 🙂 W moim przypadku zakup nowego telefonu jest traktowany jak kolejny fundusz celowy i tak też sobie na jego zakup odkładam co miesiąc. Od kilkunastu lat telefony, które mnie interesują to w dużej mierze same flagowce, więc mniej więcej zawsze wiem, ile mnie mogą one kosztować i czego się po nich spodziewać.

Oczywiście nie zmieniam telefonu co roku, bo uważam, że w tym czasie dochodzi raczej do ewolucji, a nie rewolucji w ich podzespołach i konstrukcji. Ostatnią przesiadkę na obecny telefon – Samsung Galaxy s9+ – miałem rok temu. Poprzedni aparat zaczął odmawiać już posłuszeństwa – wymiana baterii, problemy z głośnikiem i mikrofonem – a korzystałem z niego przeszło cztery lata, więc to całkiem sporo czasu.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.